17.12.21 pisany w dzień w czasie pracy, wieczorem dokończony
- Klementyna
- 18 gru 2021
- 3 minut(y) czytania
Po raz pierwszy od 14 listopada, zobaczyłam inny problem niż to, że mój mąż ma kochankę. Uzmysłowiłam sobie jak bardzo skrzywdziłam Madę. W ogóle tego nie widziałam. Nie zdawałam sobie sprawy co jej robiłam. Jej mąż chyba mnie nie znosi, „chyba”, to nie jest tu chyba odpowiednie słowo. Umiera ze strachu, że znowu dzwonię, albo zadzwonię, przyjdę zalana łzami, albo podjarana jakiś nowym pomysłem, z dziedziny technik śledzenia domowego, z którego zresztą i tak nic nie będzie wynikało, bo odrzucę wszystko i i tak wieczorem usiądę na kanapie z X zamiast się na niego wyrzygać, albo wyjść przed jego przyjściem i z bólem nawet wielkim przyjąć niemożność powrotu do domu, w którym on będzie. Trudno się dziwić mojemu zięciowi. Przecież krzywdzę jego żonę, bo krzywdzę. Jego żonę, a moją córkę. Doprowadziłam do tego, że trzeba przede mną bronić Madę. Trzeba.
Wczoraj zresztą jak weszłam na blog, zobaczyłam tytuł, który sama wymyśliłam. Żona, Matka, Córka. I wczoraj dopiero zdałam sobie sprawę, że poza żoną, istnieje jeszcze matka i córka, o których nic nie piszę. Taki tytuł na pokaz.
Kim pani jest? Żoną, matką córką. A czyżby, proszę pani? A może tylko żoną męża, pani pie męża, który zniszczył to co miał, a pośrednio zabrał się do niszczenia tego co pani ma. Może tak powinna pani na to spojrzeć. Spojrzałam. I co? Co pani widzi? Pani matka była pozbawiona całe życie egoizmu, patrzyła uważnie, na wszystko, co będzie lepsze dla jej mamy, a pani babci, dla pani i pewnie dla jej męża, czyli pani ojca. Sama w tym wszystkim się nie liczyła. Robiła tak, aby wszystkim było dobrze. Myślę, że często grała komedie przed samą sobą. Była dobra aktorką. Pani jest nędzną. Marna kopia swojej matki, tak ktoś kiedyś pani powiedział i miał rację.
To, że dziewczynki wyśledziły pani męża, nie upoważniało pani w żaden sposób, aby później stały się pani powierniczkami, doradczyniami, detektywami. Ewa to pani powiedziała. Powinna je była pani chronić. Nawet, gdy świat się pani zawalił. Kotka, suczka, matka szczurza chronią swoje dzieci. A pani? Pani jest egoistką, wampirem wysysającym krew z tych, którzy pani na to pozwalają. Wcześniej robiła to pani ze swoją mamą. Powinna się pani opanować. Nie musi pani wpędzać się teraz w winę, bo i tak to nic już nie pomoże, czasu się nie cofnie. Wiadomo, nie skończyła pani uniwersytetu dla zdradzanych żon, ale proszę już się ogarnąć. Dziewczynki dadzą radę, to był „tylko” miesiąc, nawet gdyby „aż” miesiąc i tak dadzą radę, bo są młode, ale musi im pani pomóc i zacząć być Matką, ich matką.
Mada powiedziała mi dziś, że w tym co ja pisałam, nie było niczego, co ją zaskoczyło, ale gdyby ona zaczęła pisać, to jej myśli nie byłyby otwartą kartką dla mnie. Co by napisała?
Że jest przerażona, że jej świat wartości się zawalił, że X nie tylko mnie zdradził, ale ją też, że z dwojga złego woli Marcina jako ojca, że gardzi X, że czuje obrzydzenie, że boi się co będzie z nią i Arkiem, przez analogię do mojego cudownego małżeństwa, że tyle kłamstwa wkoło, że boi się o mnie, o Zośkę, że boi się czy ja nie popełnię samobójstwa, że mnie nie rozumie, że nie rozumie jak można kochać drania, a jeśli kochać nawet, to jak można dalej w tym tkwić, że wszystko kojarzy jej się ze zdradą, że trudno wierzyć i trudno odizolować swoje życie od mojego, że ją w to wciągnęłam, że powinnam ją chronić, a nie skazywać na cierpienie. I pewnie jeszcze wiele innych myśli, złych, rozgoryczonych, oblanych łzami lub utopionych w nich. Łącznie może z poczuciem winy, że to wszystko przez je dwie ujrzało światło dnia, albo raczej światło żarówki palącej się nocą.
Mysle, ze wyrzyganie się na X byłoby całkiem fajną formą terapii :))))
Proszę Pani, to chyba dobry znak, że zaczęła Pani dostrzegać innych i rozmawiać o czymś innym. Nieźle Pani idzie, bo niejedna kobieta by pewnie nadal zatruwała siebie i innych. Świat nie może toczyć się tylko wokół X. Wydaje mi się, że świat po prostu nie powinien toczyć się wokół jednej osoby. To wysoce szkodliwe. Mada i jej zięć dadzą radę, proszę się nie martwić. Oboje stoją po Pani stronie, a drzwi ich domu są zawsze otwarte dla Pani, niezależnie od Pani nastroju (ważne, że jest Pani prawdziwa). Zięć nadal Panią lubi i szanuje, to oczywiste. Pani sobie na to wcześniej zapracowała i Pani nikogo nie oszukała, ani nie zawiodła. Tak jak Pani wie "kiedy jedno spada w dół, drugie ciągnie…